Narty w Szwajcarii
- Szczegóły
- Kategoria: Tematy
- Opublikowano: czwartek, 19, marzec 2020 20:34
- Super User
- Odsłony: 159
Poniżej przedstawiam Wam relację z imprezy turystycznej, w której miałem przyjemność uczestniczyć. Był to zimowy wyjazd z OneFun na narty/deskę do Nendaz w regionie 4 Doliny, w Szwajcarii. Sprawdźcie, dlaczego uważam, że to idealna oferta dla singli i osób bez grupy.
Miałem dłuższą przerwę od jazdy na nartach. Dłuższa przerwa to mało powiedziane. Wynosiła kilka dobrych lat. Chciałem pojechać za granicę, nie martwiąc się o warunki na stoku. Kiedy byłem jeszcze nastolatkiem, jeździliśmy z tatą i bratem głównie do Austrii. Tym razem chciałem porównać, czy fun z jazdy w innym rejonie alpejskim będzie co najmniej taki sam, jak w miejscu, które już znałem sprzed lat.
One Fun w swojej ofercie (wciąż rozbudowywanej) ma świetne kierunki. Takie pewniaki jak włoskie Livinio, austriacki Stubai czy Tyrol, Kaukaz gruziński czy szwajcarskie Cztery doliny to dopiero początek. Ja zdecydowałem się wybrać z organizatorem do szwajcarskiego 4 Valles (największy region narciarski w Szwajcarii, trzeci w Europie!), a dokładniej do Nendaz. W One Fun najbardziej spodobała mi się oferta dostosowana do moich potrzeb. Okazało się, że osób takich jak ja, singli, podróżujących zazwyczaj w pojedynkę, jest bardzo dużo. Ile razy próbowałem znaleźć wśród swoich znajomych jeżdżących na nartach, takich, z którymi mógłbym zgrać wspólnie terminy wyjazdu. Ciężki temat. Dlatego szukałem oferty dla osób bez grupy. I tak trafiłem na One Fun. Dodatkowym plusem była informacja przedstawiona na stronie organizatora, który zapewniał, że 60 % wszystkich uczestników to ludzie w wieku 31-41 lat. I to bardzo mi odpowiadało.
Podróż komfortowym autokarem rozpoczęliśmy w Warszawie. Drugi wyjeżdżał z Częstochowy. Po sprawnym zapakowaniu naszych bagaży, wyruszyliśmy w kierunku Szwajcarii. Następnego dnia w godzinach popołudniowych dotarliśmy na miejsce. Po drodze mega widoki, im bliżej celu, tym lepsze. I przy okazji to co najważniejsze. Im wyżej, tym więcej śniegu. Kolejne dni mieliśmy okazję spędzać w *** apartamentach typu chalet w typowo alpejskim stylu położona w Nendaz, na wysokości 1 400 m n.p.m. Wyremontowane w 2009 roku obiekty, oprócz świeżego wyglądu i dwóch łazienek w każdym apartamencie, mają jeden niewątpliwy atut. Są położone praktycznie na stoku i można do nich zjechać na nartach (prawdziwy ski-in i ski-out).
Apartamenty, mające powierzchnię ok. 50 mkw są czyste, ładnie urządzone, posiadają w pełni wyposażoną kuchnię. Oprócz 2 sypialni (2 pojedyncze łóżka 1-osobowe w każdym), do dyspozycji gości jest salon z częścią jadalną i TV, 2 łazienki oraz balkon. W budynku można korzystać z bezpłatnego, bezprzewodowego dostępu do Internetu.
Sama miejscowość Nendaz znajduje się w centrum regionu Wallis, na płaskowyżu. To sprawia, że roztacza się wokół niego fantastyczny widok na Alpy Berneńskie, Pennińskie i Wadtlandzkie. Zimą oferuje wszystko, czego tylko mogą zapragnąć entuzjaści sportów: Nendaz leży w samym sercu regionu narciarskiego Cztery Doliny z 92 wyciągami. Słońce świeci tu tyle samo dni, ile na Francuskiej Riwierze. W marcu odbywają się tu najsłynniejsze zawody freerajdow, z cyklu Freeride World Tour.
Do centrum Nendaz, w którym znajdują się sklepy, restauracje czy puby dzieli nas 5 minut spacerem.
Ale nie po to przyjechaliśmy, aby spędzać cały dzień w apartamencie. Dlatego każdego dnia, po śniadaniu, zaczynaliśmy nasze białe szaleństwo. Trzeba wiedzieć, że cały obszar 4 Dolin to ponad 400 km tras zjazdowych! Dla mnie już sama ta liczba była nie do ogarnięcia. I pomyśleć, że jeszcze kilka dni przed wyjazdem z Polski, rozgrzewałem się na stoku, który ma zaledwie 420 metrów! Duża zmiana 🙂 Wiedziałem, że z nartami nie ma żartów, dlatego codziennie na stoku, razem z instruktorem i innymi uczestnikami wyjazdu, zaczynaliśmy od rozgrzewki.
Skoro o instruktorach mowa… Faceci zazwyczaj mają tendencje do przeceniania swoich umiejętności i zaniżania potrzeb w zakresie nauki. Tak samo było ze mną. One Fun zapewnia w cenie wyjazdu opiekę wykwalifikowanych instruktorów narciarstwa. W swoich własnych oczach wydawało mi się, że po tylu latach jeżdżenia na nartach nie będę potrzebował ich pomocy. I to mimo tak długiej przerwy w uprawianiu tego sportu. Już pierwszego dnia zostałem (po wstępnej ocenie umiejętności na stoku) zakwalifikowany do grupy zaawansowanej. I na tym skończyła się moja pewność siebie.
Kolejne dni, w trakcie których korzystałem z przekazywanej nam wiedzy, wprowadziły do mojej głowy zupełnie inny obraz tego, czym jest poprawna jazda na nartach. Brzmi jak przesada, ale było to prawdziwe odkrycie. Z każdym dniem nowo poznane techniki przekształcały się z męczarni wynikającej z ich wykonywania, w czystą przyjemność.
Każdy z instruktorów zadbał o to, aby zarejestrować w formie wideo naszą technikę jazdy i postępy, aby potem je z nami omówić. Bardzo polecam taką metodę nauki. Warto spojrzeć na swój styl z innej perspektywy i przyjąć tak samo pochwały jak i konstruktywne wskazówki czy wręcz korektę błędów.
Do dyspozycji wszystkich uczestników mieliśmy skipass uprawniający do korzystania z licznych wyciągów. Naliczyłem kilkanaście, które w trakcie pobytu stały się moimi ulubionymi. A do dyspozycji są nie tylko wygodne gondole, ale również wyciągi krzesełkowe (w tym zadaszone), liczne orczyki a dla najmłodszych i stawiających swoje pierwsze kroki w tym sporcie, także taśmy i mini orczyki. A najlepsze jest to, że dzięki skipassowi działającym na zasadzie karty zbliżeniowej, nie było nawet konieczności wyjmowania jej przy każdym przejściu przez bramkę. Jeśli karnet mieliśmy w kurtce, system skanował go i sprawnie przepuszczał dalej.
Trasy są zróżnicowane pod względem trudności. Mamy więc do wyboru trochę zielonych, sporo niebieskich, najwięcej czerwonych, jak i czarne – dla najbardziej wytrawnych narciarzy i snowboardzistów. Region Nendaz jest świetnie skomunikowany z bliźniaczym, nieco mniejszym Siviez. Możemy tam dotrzeć w wygodny sposób, bezpłatnym skibusem, kursującym co ok. 20 minut lub wyciągami. Ich rozplanowanie na mapie jest bardzo precyzyjne i idealnie dostosowane do potrzeb fanów białego puchu.
W razie potrzeby włączane są armatki śnieżne, choć przez cały czas naszego pobytu pokrywa śnieżna na wszystkich stokach była idealnie pokryta naturalnym śniegiem. Po obfitych opadach, dodatkowo doskonale wyrównana ratrakiem.
Zaskoczyło mnie to, że przy większych stacjach wyciągów dostępne było bezpłatne wifi. Kiedy tylko przyszła nam na to ochota, mogliśmy korzystać ze smacznych przekąsek czy napojów bezpośrednio na stoku. Takich miejsc znajdziemy na tym terenie co najmniej kilka.
Polecam szczególnie w słoneczne dni skorzystać z komfortowych leżaków na jednym ze szczytów. Nie ma nic przyjemniejszego niż połączenie aktywności sportowej z chwilą odpoczynku i opalania się w trakcie dobrej pogody. Jak pokazują zamieszczone w tej relacji zdjęcia, przez dużą część pobytu, właśnie z takiej korzystaliśmy. Niech słońce Was nie zmyli. Temperatura poniżej zera. Jak widać na zdjęciu poniżej, niektórzy postanowili porządnie się opatulić 😉
Każdy z uczestników wyjazdu miał możliwość wykupienia dodatkowo pakietu obiadokolacji. Koszt niewielki w porównaniu z cenami w tamtejszych restauracjach. Zaledwie 240 zł i mamy 6 dwudaniowych porcji, przygotowywanych codziennie na świeżo przez kucharza z Polski. Wszystkie dania przygotowywane były przez Kamila od podstaw, a dzięki jego talentowi kulinarnemu, każdy miał okazję nie tylko smacznie, ale i porządnie się najeść. A to szczególnie ważne po całym dniu na stoku.